Biblioterapia w resocjalizacji
  Scenariusze zajęć w oparciu o biblioterapię - przyjaźń
 





Przyjaźń w życiu człowieka

 

Adresat: uczniowie kl. I – III gimnazjum oraz klas ponadgimnazjalnych
Liczba uczestników: 6 – 12
Czas: 90 min.

 

Cele:
uczeń:
- potrafi otworzyć się na grupę i współpracować z nią
- umie wyrazić swoje odczucia
- rozumie, jak ważna jest przyjaźń w życiu każdego człowieka
- uświadamia sobie sytuacje życiowe, w których czuje się samotny

 

Metody:

- zabawy integrujące
- taniec integracyjny
- drama
- czytanie fragmentów lektury
- dyskusja
- burza mózgów

 

Środki dydaktyczne:

-piłeczka                                                                                                                                          - nagranie z muzyką relaksacyjną
- duży arkusz papieru
- flamastry

 

Przebieg zajęć:

 

I. Zabawy integrujące grupę:
„Razem można więcej”

-         każdy staje prosto w wybranym przez siebie miejscu. Stopy stawia razem i nie odrywa ich od podłoża. Następnie zaczyna pochylać się w różnych kierunkach – sprawdza, jak daleko może się wychylić bez upadku

-         uczestnicy dobierają się w pary. Próbują teraz powtórzyć ćwiczenie przy pomocy partnera. Powinni zwrócić uwagę, na ile partner może pomóc w wykonaniu tego ćwiczenia.

II. Zajęcia związane z tematem:

Burza mózgów: cechy przyjaciela

III. Zajęcia właściwe: Włączenie muzyki relaksacyjnej i odczytanie opowiadania

pt. „ Rolki albo trochę smutne serce”:

Tadeusz siedział nad swoimi lekcjami i nie miał najmniejszej ochoty, by je odrabiać. Ołówek był już bardzo ogryziony. Żeby wiedział, co ma napisać. Po prostu nic nie przychodziło mu do głowy. Nagle usłyszał, jak po chodniku poruszało się coś, co wydawało odgłosy jak nadciągająca burza. Zbliżała się cała drużyna na rolkach, wszyscy zatrzymali się i zawołali jego imię. Tadeusz zerwał się z miejsca, chwycił swoje rolki i wybiegł na zewnątrz.

            Potem wszyscy ruszyli: po wzniesieniach i dolinach, po ławkach i schodach, na zakrętach i wokół drzew, do przodu i do tyłu, mknęli szybko jak wiatr i zostawiali wszystko za sobą. Starsi ludzie byli zgorszeni takim zachowaniem i złorzeczyli: „Niech piorun trzaśnie w tą bandę. Zdarzy się kiedyś jakieś nieszczęście!”

            I właśnie tego dnia zdarzyło się. Kiedy banda wypadła zza rogu, w tym samym momencie otworzyły się drzwi i wybiegła z nich dziewczynka! I już się stało. Przerażeni pojechali szybko dalej. Ale potem jednak zatrzymali się. Dziewczynka zraniła sobie oba kolana i łokieć. Zaczęła płakać. „Ktoś musi jej pomóc!”

            Tadeusz podjechał do dziewczynki.

            „Tak bardzo mi przykro” - wydusił. „Jak pójdziesz teraz do domu? Czy zadzwonić po karetkę?”

            „Ja mieszkam tutaj niedaleko” - powiedziała dziewczynka. „Ale te schody”. Pozbierała swoje rzeczy do torby i płakała cicho dalej.

            „Ja... ja mógłbym cię wnieść” - zaproponował Tadeusz z wahaniem.

            Dziewczynka przestała płakać i spojrzała na niego wielkimi oczami. „Z tym czymś na nogach?”

            „Naturalnie nie!” - powiedział Tadeusz, siadł obok niej na ziemi i zdjął rolki. Związał ich sznurowadła i przerzucił sobie rolki przez ramię.

            „W porządku” - powiedział potem i podniósł dziewczynkę. „A więc gdzie mieszkasz?”

            „Tam, w tamtym domu, pierwsze piętro po lewej stronie”. Spojrzała na jego stopy, które tkwiły już teraz tylko w skarpetkach. Z prawej wyglądał jeden palec. Czy uda mu się wejść po schodach?

            Tadeusz ciężko oddychał, kiedy stawiał dziewczynkę na ziemi przed drzwiami jej mieszkania. Właściwie chciał zaraz sobie pójść, ale jej mama już otworzyła drzwi.

            „Co się stało?” - zawołała. „Czy znowu za szybko biegłaś Marysiu? Być może powinnaś nosić takie same nakolanniki jak ten młody mężczyzna”.

            Objęła swoją córkę i pomogła jej wejść do kuchni.

            „Wejdź do środka chłopcze” - poprosiła przez ramię. Tadeusz nie potrafił odmówić i przyjął zaproszenie. Nieśmiało zamknął za sobą drzwi. Jego skarpety zostawiały mokre plamy na linoleum. Czuł się okropnie. Dlaczego właściwie musiał odpokutować za winę całej bandy? Co właściwie powinien powiedzieć na przeprosiny?

            „Mamo, bez niego nie udałoby mi się dojść do domu, kiedy ci chłopcy mnie przewrócili. To było naprawdę uprzejme z jego strony!”

            Tadeusz odstawiał właśnie swoje rolki w kąt. Mama spojrzała na nie zamyślonym wzrokiem.

            Poszła do łazienki, aby przynieść apteczkę. Marysia i Tadeusz spojrzeli na siebie, ale nic nie powiedzieli. Mama wróciła z miską ciepłej wody, obmyła ramiona i nogi córki, a potem zrobiła jej opatrunki. Marysia cicho pojękiwała z bólu, a Tadeusz mocno ściskał swoje dłonie. Nie wiedział, gdzie ma patrzeć, tak bardzo było mu głupio i przykro.

            „No, teraz jeszcze tylko kostka” - powiedziała mama. „Czy możesz poruszać stopą?”

            Marysia mogła. Mama przyniosła kawałek lnu i  zrobiła jej okład z octu.

            „Czy nie trzeba pójść do lekarza?” - spytał Tadeusz.

            „Ach gdzie tam” - odparła mama. „Jesteśmy przyzwyczajone do tego, by sobie samodzielnie pomagać. Ale mógłbyś mi jeszcze w czymś pomóc.”

            Zanieśli razem Marysię na kanapę do pokoju. Była blada. „Ten chłopiec też nie najlepiej wygląda” - pomyślała mama.

            „Jeśli nie mogę się już do niczego przydać, to sobie pójdę” - Tadeusz przestępował z nogi na nogę.

            „Ach, wypij z nami jeszcze kakao. Usiądź na chwilę” - mama podsunęła mu krzesełko. Nie pomogło nic to, że powiedział: „Ale przecież...”. Po chwili mama Marysi wróciła z kubkami kakao i świeżo upieczonym ciastem drożdżowym. Podczas gdy dzieci jadły i piły, jakby były strasznie głodne, mama powiedziała - „Mógłbyś mi jeszcze w czymś pomóc. Marysia nie będzie mogła przez kilka dni chodzić do szkoły. Właśnie teraz, kiedy dopiero rozpoczęła naukę w gimnazjum, nie powinna mieć zbyt dużych zaległości. Czy mógłbyś przynosić jej zeszyty? To znaczy, czy ty też chodzisz do gimnazjum?”

            „Tak, do ostatniej klasy” - powiedział Tadeusz, przeżuwając placek. Dziwił się, że jeszcze nigdy nie widział tam Marysi. Ale prawdopodobnie przyszła ona do gimnazjum dopiero teraz, po wakacjach.

            „Ja jestem w piątej b” - dodała Marysia i spojrzała tak dziwnie na Tadeusza.

            „Patrzy jakby mnie podziwiała” - pomyślał. „A przecież właściwie powinna być zła, ponieważ ją przewróciliśmy”.

            „Napiszę szybko list do wychowawczyni” - powiedziała mama i ukroiła Tadeuszowi jeszcze jeden kawałek ciasta. „Chłopcy zawsze mają ogromny apetyt!”.

            Kiedy Tadeusz poszedł, mama wyjrzała przez okno. Chłopiec siedział na dole na progu i zakładał swoje rolki na mokre skarpety.

            „Nawet nie zapytałyśmy, gdzie on mieszka i jak się nazywa” - powiedziała.

            „Jest pierwszą osobą, która nas odwiedziła, odkąd tutaj mieszkamy”.

            „Dlaczego nie masz dzisiaj przy sobie swoich rolek?” - spytał Albert.

            „Chcieliśmy dzisiaj pójść jeszcze na rynek”.

            „Nie mogę muszę coś załatwić w V b” - powiedział Tadeusz i poszedł. Zaniósł wychowawczyni list.

            „To bardzo miłe z twojej strony, że pomagasz Marysi” - powiedziała i dała mu dwie kartki z zadaniami domowymi. „Życz jej ode mnie szybkiego powrotu do zdrowia”.

            Nagle za plecami Tadeusza pojawił się Albert „To miło z twojej strony” - drwiącym głosem naśladował nauczycielkę.

            „Mam nadzieję, że przyjdziesz potem jeszcze na rynek i nie wsiąkniesz tam!” - poklepał Tadeusza przyjaźnie po ramieniu.

            Ale Tadeusz nie przyszedł. Ani tego dnia, ani przez kilka następnych tygodni. Znalazł coś, co było dla niego ważniejsze, tak bowiem uważał. To była Marysia, ciasto drożdżowe, kakao i dom. On stracił swoją matkę. Teraz mieszkał z ojcem i starszym bratem w domu komunalnym. Tam nie było kakao.

            Na początku przynosił Marysi zadania domowe, ponieważ czuł się do tego zobowiązany. I dlatego, że czuł się winny pomimo, ze to właściwie nie on ją przewrócił. Ale potem ku własnemu zdumieniu życzył sobie, żeby Marysia zbyt szybko nie wyzdrowiała, aby jeszcze długo mógł przychodzić do niej każdego dnia. Była ona bramą do innego, wcześniej nieznanego świata. Jedno określenie przychodziło mu do głowy: przytulny. I miało to z całą pewnością coś wspólnego z uczuciami.

            Czasu jednak nie da się zatrzymać, i rany kiedyś się goją. Marysia znów mogła chodzić do szkoły. W tym czasie jednak oboje byli już tak bardzo ze sobą zaprzyjaźnieni, że w dalszym ciągu spotykali się codziennie. Grali w różne gry planszowe, wspólnie oglądali filmy, opowiadali sobie różne historie. To Marysia potrafiła szczególnie dobrze. Pewnego razu Tadeusz zaproponował, że nauczy ją jeździć na rolkach. Ale po pierwsze Marysia bała się, a po drugie mama nie mogła kupić jej takiej drogiej rzeczy. Mama zawsze cieszyła się z odwiedzin Tadeusza. Marysia jeszcze nigdy w życiu nie była taka szczęśliwa.

            „Dla przyjaźni można zapomnieć o odrobinie krwi” - mówiła ze śmiechem.

            Z czasem Tadeusz stawał się coraz bardziej małomówny, ogarniał go smutek. A kiedy Marysia pytała: „Co ci jest?” - nie wiedział, co ma odpowiedzieć. Wszystko było przecież tak dobrze, tak przyjemnie, jak jeszcze nigdy w życiu.

            Pewnego razu Marysia zeszła na dolne piętro, gdzie znajdowała się klasa Tadeusza. Zobaczyła go stojącego przy oknie. Wyglądał na szkolne podwórko i patrzył na swoich kolegów, którzy założyli rolki i znikli za rogiem. Marysia szybko cofnęła się. Następnego i następnego dnia znowu zdarzyło się to samo.

            „Dlaczego nie jeździsz już na rolkach?” - spytała go popołudniu.

            „Nie mam ochoty” - wymamrotał niewyraźnie Tadeusz.

Ale Marysia wiedziała, że jest inaczej.

Następnego dnia powiedziała do niego: „Słuchaj, przykro mi, ale mogę się spotykać z tobą tylko w środy. Moja mama zapisała mnie do szkoły muzycznej i muszę teraz bardzo dużo ćwiczyć”.

            Trochę ją zabolało, że Tadeusz wcale nie zdziwił się tą nagłą miłością do muzyki. Z trudem ukrywał swoją radość, ale powiedział: „Szkoda! No, cóż, ale środa pozostanie nam na zawsze”.

            Kiedy następnego dnia Marysia wyjrzała na podwórko szkolne, Tadeusz właśnie zakładał swoje rolki. Otoczony kolegami znikł za budynkiem szkoły. Żaden z jego przyjaciół niczemu się nie dziwił. „Chłopcy są po prostu inni niż dziewczynki” - pomyślała Marysia z pewnym smutkiem.

            Ale dla prawdziwej przyjaźni trzeba po prostu czasem poświęcić kilka kropli krwi smutnego serca.    

4. Swobodne wypowiedzi o uczuciach towarzyszących odgrywanej scence
5. Dyskusja na temat tekstu, przyjaźni i cech przyjaciela
6. Scenka dramowa: „Obcy” (obcy próbuje dołączyć do grupy osób tworzących zamknięty krąg, wreszcie ktoś pozwala mu wejść do środka)
7. Wypowiedzi o uczuciach towarzyszących odgrywanym rolom

8.Zakończenie:
Swobodne wypowiedzi na temat zajęć
Taniec integracyjny „Mało nas do pieczenia chleba”

 

Literatura:
„Rolki albo trochę smutne serce” Linde von Keyserlingk: Opowieści o przyjaźni. – Kielce: „Jedność”, 2001, s. 36 - 40
Grupa bawi się i pracuje: zbiór grupowych gier i ćwiczeń psychologicznych / Małgorzata Jachimowska. - Wałbrzych; „Unus”, 1994

 

 

 
  Dzisiaj stronę odwiedziło już 1 odwiedzający (1 wejścia) tutaj!  
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja